The "Family 500+" Programme is a systemic support for Polish families. Parents and guardians of children up to the age of 18 can receive benefit for bringing up a child support benefit 500 +. Each family with a minimum of two minor children will be able to receive PLN 500 for the second and every subsequent child.

Matki, które urodziły więcej niż dwoje dzieci będą miały prawo do emerytury mimo niewypracowanego stażu pracy - taką propozycję złożono w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jak bumerang wraca pomysł obniżenia stażu emerytalnego dla kobiet, które urodziły kilkoro dzieci. Na razie nie ma aprobaty Ministerstwa Rodziny, ale partia rządząca nie zamierza rezygnować ze swojej propozycji. Posłowie Prawa i Sprawiedliwości proponują, aby matki, które urodziły więcej niż dwoje dzieci miały prawo do emerytury nawet jeżeli nie mają wypracowanego stażu pracy. W tej sprawie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wystąpili posłowie Jerzy Gosiewski i Adam Ołdakowski. – W związku z licznymi postulatami, które otrzymujemy podczas dyżurów poselskich i spotkań z wyborcami z regionu Warmii, Mazur i Powiśla, zwracamy się z prośbą o rozważenie możliwości wprowadzenia zmian do systemu świadczeń emerytalnych, które premiowałyby kobiety za urodzenie i wychowywanie więcej niż dwojga dzieci – wskazują w piśmie do resortu pracy. Polecamy książkę: Kodeks pracy 2018 Argumentują, że program „Rodzina 500 plus” to wielki sukces, który wpływa również na zwiększenie liczby urodzeń. Nadal jednak jest to wzrost niezadowalający z punktu widzenia rozwoju demograficznego. Rozwiązanie, które promują, wzmocniłoby ten trend. – Na początek proponujemy obniżenie liczby obowiązkowych lat składkowych uprawniających do wypłaty świadczeń o pięć lat w stosunku do dotychczasowego wymaganego stażu minimalnego – wskazują posłowie PiS. Byłaby to premia za urodzenie i wychowanie trojga i więcej dzieci oraz dodatkowa zachęta do ponoszenia trudu finansowego i wychowawczego związanego z licznym potomstwem. – Dla kobiet zmiana byłaby gwarancją, że ten wysiłek da im także gwarancję godnej emerytury, a zyska na tym cała Polska jako naród – argumentują przedstawiciele partii rządzącej. W odpowiedzi na ich pismo MRPiPS wskazało, że nie planuje omawianych zmian. – Emerytury są świadczeniami finansowanymi z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, przewidzianymi dla osób, które pracowały zawodowo i podlegały z tego tytułu ubezpieczeniom społecznym. Źródłem finansowania emerytur jest odprowadzana od osiąganych przychodów składka na ubezpieczenie emerytalne, a świadczenia przyznawane są z powodu spełnienia ryzyka ubezpieczeniowego, tj. dożycia określonego w przepisach wieku emerytalnego. Realizacja prawa do tych świadczeń jest zatem zastrzeżona dla konkretnych osób spełniających warunki określone w przepisach – informuje w odpowiedzi Marcin Zieleniecki, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Dodaje, że już w obecnym systemie istnieje wiele rozwiązań, które premiują matki. – Obowiązujące regulacje z zakresu ubezpieczeń społecznych gwarantują uwzględnianie przy ustalaniu prawa do świadczeń emerytalnych okresów ograniczenia aktywności zawodowej związanych z faktem wychowywania potomstwa – wyjaśnia wiceminister. Wylicza, że od 1 stycznia 1999 r., czyli od momentu wejścia w życie reformy systemu emerytalnego, budżet państwa opłaca składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe za osoby przebywające na urlopach wychowawczych lub pobierające zasiłek macierzyński. Od 1 września 2013 r. z możliwości sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem skutkującej objęciem ubezpieczeniami społecznymi, może skorzystać również osoba niebędąca pracownikiem, która zrezygnowała z aktywności zawodowej. Od tego dnia składka jest płacona za każdą osobę fizyczną opiekującą się potomstwem przez okres do trzech lat, nie dłużej jednak niż do zakończenia roku kalendarzowego, w którym dziecko kończy 6. rok życia (a w przypadku dziecka, które z powodu stanu zdrowia wymaga opieki, przez okres do 6 lat). Dzięki temu opiekunowie mogą osiągnąć staż ubezpieczeniowy mający pozytywny wpływ na wysokość przyszłej emerytury. Zdaniem posłów takie rozwiązania są niewystarczające. Nie zamierzają rezygnować ze swoich propozycji. – Przyjmujemy tę odpowiedź do wiadomości. Ale będziemy wracać do omawianego pomysłu. To jest zbyt ważna kwestia, aby ją tak pozostawić – zapewnia Jerzy Gosiewski. – Resort twierdzi, że teraz nie ma takiej możliwości, ale może za rok lub dwa lata uda się wprowadzić proponowane przez nas – albo podobne – rozwiązanie – dodaje. Eksperci uważają, że pomysł premiowania kobiet za wielodzietność jest słuszny. – W wielu krajach zasadą jest, że kobiety które urodziły więcej dzieci mają prawo do krótszego stażu emerytalnego. Według mnie taka zmiana w przepisach zachęciłaby Polki do rodzenia większej liczby dzieci, czyli pozytywnie wpłynęłaby na demografię – komentuje prof. Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. ⒸⓅ Chcesz dowiedzieć się więcej, sprawdź » Umowy zlecenia, umowy o dzieło i inne umowy cywilnoprawne ze zmianami od 1 lipca 2022 r. Najważniejsze informacje o programie „Rodzina 500 plus” Program „Rodzina 500 plus” to nieopodatkowane 500 zł miesięcznie na każde drugie i kolejne dziecko, bez dodatkowych warunków. Rodziny o niskich dochodach otrzymają wsparcie także na pierwsze dziecko. To nawet 6000 zł netto rocznego wsparcia na każdą pociechę.
21 lutego 2016, 08:00 Ten tekst przeczytasz w 13 minut Minister Elżbieta Witek, premier Beata Szydło, minister pracy Elżbieta Rafalska i minister Henryk Kowalczyk Damian Burzykowski/ / Dziennik Gazeta Prawna Rodziny wielodzietne jeszcze nie do końca w to wierzą. Samotne matki już czują się pokrzywdzone. Studenci kalkulują możliwości spłaty kredytu, a emeryci boją się, że będą musieli wybierać między czynszem a jedzeniem. Program "Rodzina 500+" jeszcze nie wszedł w życie, a już skutecznie podzielił. Bogatsi i biedniejsi. Sformalizowani i pojedynczy. Jedynacy kontra bracia i siostry. A między tymi podziałami ryba w postaci 500 zł. I protesty psychologów i ekonomistów. – Motywowanie człowieka do czegokolwiek polega na dawaniu mu do ręki wędki, a nie ryby. Z punktu widzenia psychologii człowiek, który dostaje do ręki gotowe rozwiązanie problemu, mimo początkowej radości i satysfakcji, szybko traci jakiekolwiek chęci. A przecież nie chodzi o to, aby otrzymać pieniądze, leżeć zadowolonym na kanapie i myśleć „teraz już nic nie muszę z siebie dawać”. Program ten, mimo pewnie dobrych chęci ze strony rządu, może okazać się trafiony jedynie na początku. Potem będziemy mieli więcej ludzi, którzy tylko będą czekali na kolejne ryby – ostrzega Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. Mimo to wspomniana ryba ma ostatecznie przekonać nas, że państwo dba o rodziny. Obecne, przyszłe oraz takie, które dopiero mają się narodzić. Dba tak bardzo, że od dłuższego czasu apeluje i przemawia do naszych sumień, abyśmy nie bali się tej rodziny powiększać. Nie jedno dziecko, nie dwoje, ale najlepiej troje lub czworo. 500 zł miesięcznie ma nas ostatecznie do tej prokreacji przekonać. Tylko czy jeśli ktoś ma jedno dziecko, bo nie stać go na więcej, czeka wyłącznie na aktywację programu? Czy 500 zł rzeczywiście trafi do tych najbardziej potrzebujących? Czy można decydować, które dzieci na 500 zł zasługują, a którzy rodzice muszą postarać się o rodzeństwo dla nich? Im bliżej wejścia w życie programu 500 plus, tym więcej pytań. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej jest jednak pełne wiary. Z obliczeń resortu wynika, że z programu skorzysta w sumie 2,7 mln rodzin, a „pięćsetką” zostanie objętych 3,7 mln dzieci. Za sprawą dodatkowego zastrzyku gotówki w postaci 6 tys. zł rocznie w ciągu 10 lat ma przyjść na świat 278 tys. dzieci. I mamy się w ogóle nie martwić, że prezent tylko w tym roku będzie kosztował budżet około 17 mld zł, a w kolejnych nawet 23 mld zł. Będzie bowiem dobrze. A nawet tak dobrze, że PKB wzrośnie o dodatkowe 0,5 pkt proc. rocznie. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, psycholog biznesu z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, pomysł comiesięcznej wypłaty 500 zł jest jednak niczym innym jak budowaniem kolejnego kryzysu. – O ile w tej chwili wszyscy traktują te 500 zł jako miły, nieco zaskakujący dodatek, to ewentualne odebranie go w przyszłości, jeśli zaistnieje taka konieczność, spotka się z ogromnym sprzeciwem społecznym – uważa psycholog. – Utrata pieniędzy jest dla nas zawsze o wiele trudniejszym, bardziej bolesnym doświadczeniem, wiąże się z silniejszymi emocjami niż radość z pieniędzy otrzymanych. Wszelkie zmiany w przyszłości w tym programie mogą spowodować duże niezadowolenie społeczne, bo szybko się do tych pieniędzy przyzwyczaimy. Już niedługo będziemy uważać, że one nam się po prostu należą. >>> Polecamy: 500 zł na dziecko uratuje Polskę przed demograficzną zapaścią? Nie dzielą skóry na niedźwiedziu Katarzyna i Olek są tym modelowym małżeństwem, które w tabelkach resortu pracy opisane jest jako 2+2. Ona pracuje za płacę minimalną na pół etatu w bibliotece. On jest informatykiem. Dorabiają, jak mogą, po godzinach, bo inaczej im nie starcza. Mają dwójkę dzieci – Michała, 10 lat, i Łucję, 12 lat. W sumie ich oficjalny dochód przekracza 800 zł na osobę, ale jako że mają dwoje dzieci, i tak kwalifikują się do programu. Problem polega jednak na tym, że nie do końca wierzą, czy te pieniądze dostaną. – Jak znam życie, urzędnicy znajdą cokolwiek, co sprawi, że pieniądze nam się nie będą należeć. Chociażby to, że dostaliśmy mieszkanie po mojej babci. Albo to, że córka nie chodzi na lekcje religii, tylko na etykę – mówi Olek. – Te 500 zł starczyłoby akurat na korepetycje dla Łucji z francuskiego i leki na astmę dla syna. Ale nie dzielimy skóry na niedźwiedziu. Bo znając przewrotną sprawiedliwość, pieniądze dostaną ci, którym się one nie należą, albo w trakcie wypłat rząd postanowi przykręcić kurek, bo pojawią się pilniejsze wydatki. Resort pracy jednak uspokaja i zapewnia, że 500 złotych będzie od kwietnia przysługiwało na pierwsze, drugie i każde kolejne dziecko, o ile nie skończyło 18. roku życia, nie zaszło w ciążę i nie siedzi w poprawczaku. Dochód ma być brany pod uwagę wyłącznie przy posiadaniu jednego dziecka. Tylko wtedy nie może przekroczyć 800 zł na głowę. W przypadku drugiego i kolejnego potomka będą przysługiwać niezależnie od dochodów rodziny. „Pięćsetkę” otrzyma więc zarówno rodzic zarabiający 7 tys. zł, jak i ten mający miesięczny dochód w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. I chociaż rząd apeluje do najbogatszych, żeby z podarku zrezygnowali, już pojawiają się głosy, że jeśli dają, to trzeba brać. Bo bogatym też się należy. Tym bardziej że podarek od resortu pracy ma być nieopodatkowany. Argumentem mają być wyższe podatki, jakie płacą zamożni Polacy, i tym samym zasługują na docenienie przez państwo, jeżeli decydują się na liczną rodzinę. Na palcach u jednej ręki można policzyć majętnych Polaków, którzy zastanawiają się, czy pobierać „pięćsetkę”, czy też miłosiernie odpuścić. – Jeśli nawet nie weźmiemy tych 500 zł, to na pewno weźmie je ktoś inny, wcale nie najbardziej potrzebujący. Im wyższe dochody, tym wyższe podatki, dlatego nie do końca jest tak, że bogatsi, biorąc „pięćsetkę”, wstydu nie mają – argumentuje Konrad, warszawski biznesmen, ojciec dwójki dzieci. Inga Kowalewska z Uniwersytetu SWPS również uważa, że bogatszym rodzicom mimo wszystko pieniądze się należą. – Jeśli zaczniemy myśleć inaczej, to niedługo pojawią się żądania, by ludzie bogatsi płacili za przyjazd policji czy straży pożarnej, bo przecież byłoby ich stać na usługę gaszenia pożaru. Problem poczucia niesprawiedliwości w dostępie do programu wynika z nieprzemyślanej konstrukcji programu 500 plus, który pierwotnie powstał na potrzeby kampanii wyborczej i tę swoją funkcję, jak widać, spełnił doskonale. Wszelkie próby zawstydzania ludzi mają teraz na celu jedynie doraźne cięcie kosztów tego programu – dodaje Kowalewska. Wszyscy jesteśmy rodzicami Z badań prof. Dominiki Maison z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, eksperta w dziedzinie psychologii ekonomicznej oraz badań społecznych i marketingowych, wynika, że 61 proc. Polaków uważa, iż idealna rodzina to rodzina z dwójką, a 30 proc. – z trójką dzieci. Za rodziną tylko z jednym dzieckiem opowiada się zaledwie 5 proc. Polaków. – Dlaczego więc tak mało się rodzi dzieci w Polsce i najbardziej powszechny jest model rodziny, którego Polacy wcale nie chcą: małżeństwo z jednym dzieckiem? – zastanawia się prof. Maison. – Jeżeli przyjrzymy się dokładniej problemowi, to okazuje się, że jest on dużo bardziej skomplikowany niż czynniki ekonomiczne. Dla współczesnych rodziców ogromnym obciążeniem są coraz bardziej rosnące społeczne oczekiwania wobec tego, kim jest „dobry rodzic”. Dlatego nie można mówić, że rodziny z jednym dzieckiem lub bezdzietne są egoistami. To raczej odpowiedzialny egoizm. Z jakiegoś powodu w Stanach Zjednoczonych jest bardzo duży przyrost demograficzny, tak samo jak w Anglii, gdzie Polacy mają dzieci równie dużo co na przykład obywatele krajów arabskich czy Indii. 30-letnia Maria, finansistka, od kilku lat jest w szczęśliwym związku. Ale na dziecko się nie decyduje. – Mój partner ma kilkuletnią córkę, która spędza z nami dwa tygodnie w miesiącu. I to nam wystarczy, jeśli chodzi o skład rodziny. Zastanawialiśmy się wielokrotnie nad własnym dzieckiem, ale odstrasza nas kulawy system dostępu do służby zdrowia, żłobków i przedszkoli. Nie chodzi o pieniądze, ale o jakość życia i zapewnienie szczęśliwego dzieciństwa. Program 500 plus nie jest wybawieniem od wszystkiego. Może dla narodzonych już dzieci i ich rodziców będzie czymś pozytywnym, ale nas do tego, żebyśmy zostali rodzicami, nie przekona. To za mało, żeby odpowiedzialnie wychować dziecko. Poza tym w polityce też wszystko się zmienia. Niewykluczone, że za kilka lat, jak zmieni się władza, program zostanie zawieszony. Bo dopiero wtedy okaże się, jak dużą dziurę w budżecie Polski robi – mówi Maria. Także prof. Maison uważa, że według niektórych program 500 plus ma być jedynym antidotum na niż demograficzny w Polsce. – Nie wiadomo, z jakiego powodu panuje przekonanie, że wystarczy dać rodzinie po 500 zł, żeby zaczęła się rozmnażać. Sprawa nie jest taka prosta. Nie bez powodu tak mało jest rodzin wielodzietnych w Polsce. Bo to nie decyzja o pierwszym, ale o kolejnym dziecku jest najtrudniejsza. To już nie są czasy, że wystarczy urodzić dziecko, dać mu jeść, ubrać w ciuchy po kuzynie i jakoś to będzie. Jakoś się to dziecko wychowa. Otoczenie wywiera presję na rodziców, żeby zapewnili dzieciom to, co najlepsze, a nie minimum niezbędne do przeżycia – podkreśla prof. Maison. Z „pięćsetki” wyjątkowo cieszą się jednak świeżo upieczeni rodzice, na dorobku oraz ci niesformalizowani. Ola jest studentką III roku i mamą półrocznego Leona. Jest też posiadaczką kredytu studenckiego, który zaciągnęła na poczet studiów. – Niestety nie jest tak jak w Stanach, gdzie wielu studentów nie przejmuje się zwrotem pożyczki. Jeśli nie spłacę kredytu, czekają mnie mało przyjemne konsekwencje, które będę ponosić do końca życia. Dlatego robię wszystko, żeby kredyt spłacić. Studiuję zaocznie, w tygodniu pracuję w centrum handlowym, moim synkiem opiekuje się siostra, która z kolei studiuje wieczorowo. Dzięki temu odchodzi mi koszt opiekunki. Tata Leona pomaga mi w wychowaniu i utrzymaniu, ale kredytem muszę martwić się sama. Dla mnie te 500 zł to naprawdę byłoby coś. O ile oczywiście zostanę zakwalifikowana dochodowo – mówi Ola. 29-letnia Marta i 34-letni Bartek mają po dziecku z poprzednich związków. Ale nie mają jeszcze wspólnego. Mimo to dostaną 500 zł na drugie dziecko, bo są małżeństwem. Gdyby żyli w konkubinacie, pieniędzy by nie było. – Dzieci kosztują, dlatego między innymi nie mamy jeszcze wspólnego. Troje dzieci w obecnych czasach to ogromna odpowiedzialność, nie tylko finansowa. 500 czy 1000 zł nie sprawi, że znikną wszystkie problemy. Oczywiście pieniądze się przydadzą, ale wolałabym, żeby rząd pomógł w innych kwestiach związanych z wychowaniem dzieci – mówi Marta. Właśnie dlatego, według prof. Maison, wdrożenie takiego programu jak 500 plus powinny poprzedzić bardzo wnikliwe i przekrojowe badania przyczyn niskiego wskaźnika dzietności w Polsce. – Z moich badań i obserwacji wynika, że to nie pieniądze są dla rodzin najważniejsze, ale dostępność do przedszkoli, żłobków, zapewnienie przez państwo wsparcia przy wychowaniu. Dlaczego tych 500 zł nie można byłoby przypisać właśnie do placówek oświatowych, dzięki czemu wiadomo byłoby, na co są wydatkowane? Z tego, co wiem, nawet pobyt w państwowej placówce, o ile dziecko w ogóle się do niej dostanie, też swoje kosztuje – dodaje prof. Maison. – Nasze dzieci chodzą do przedszkoli tylko dzięki łutowi szczęścia i temu, że w połowie roku zwolniły się dwa miejsca. Szansa na miejsce w publicznej placówce jest minimalna, a przecież coś z dzieckiem trzeba zrobić jak rodzic jest w pracy. Dlatego osobiście wolałabym, żeby program zagwarantował moim dzieciom miejsce w przedszkolu, żłobku – przyznaje Marta. Nie wszystkie dzieci nasze są Zasady przyznawania „pięćsetki” są na tyle zawiłe, że fora pękają w szwach od pytań matek i ojców, którzy nie wiedzą, czy w ich przypadku można liczyć na podarek od państwa, czy też nie. Roi się od pytań, jak wyliczyć dochód, gdzie sprawdzić, czy spełnia się kryteria itd., itp. Model 2+1 nie ma tym razem szczęścia, nie wspominając już o 1+1, czyli o samotnych rodzicach. I tutaj pojawia się pierwszy dysonans. Jeśli 500 zł nie dostanie pani Kasia, samotna matka jednego dziecka, której dochód na jedną osobę wynosi 801 zł, to czy jest sprawiedliwe, że dostanie je pani Olga, mężatka, która zarabia 10 tys. zł, ale posiada dwoje dzieci? Zgodnie z programem „pięćsetka” samotnym matkom się nie należy, nawet jeśli zarabiają zaledwie o złotówkę więcej, niż program dopuszcza. Gdyby miały drugie dziecko, problemu by nie było. Oliwy do ognia dolewają sami politycy, radząc samotnym matkom, żeby znalazły sobie stałego partnera albo ponownie zaszły w ciążę. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, co do zasady, wszystkie dzieci powinny otrzymać to świadczenie. I te pierwsze, i te wychowujące się w rodzinach o innym modelu niż powszechnie uznawany za standardowy. W przeciwnym razie nie należy go nazwać świadczeniem wychowawczym. – Dlaczego mamy nie wspierać wszystkich rodzin w wychowaniu wszystkich dzieci? Mamy lepsze i gorsze dzieci? Są takie, których wychowania nie warto wspierać? To już ociera się o stygmatyzowanie i dzieci, i całych rodzin – dodaje psycholog. – W rodzinie ma być mama, tata i przynajmniej dwoje dzieci. Model rodziny z jednym dzieckiem albo z jednym rodzicem wyraźnie nie pasuje do tej foremki. Jeśli jednak rodzina dostosuje się do standardu, to dostanie nagrodę 500 zł, bo te dzieci warto wychowywać. To przecież nie powinno tak wyglądać! Jeśli jest to faktycznie świadczenie wychowawcze, to nie powinno być uzależnione ani od zarobków, ani od modelu rodziny, w której wychowuje się dziecko. – Sugerowanie samotnej kobiecie, że byłoby lepiej, gdyby na szybko zrobiła sobie drugie dziecko, jest, delikatnie rzecz ujmując, skandaliczne. Zostałam z dzieckiem sama i tym bardziej powinnam mieć szansę na „pięćsetkę” – denerwuje się Dagmara, mama ośmioletniej Oli. – Ale zamiast mnie pieniądze zostaną przyznane rodzinom patologicznym. Małgorzata Osowiecka przestrzega, że znajdą się ludzie, dla których 500 zł będzie sporą pokusą, ale nie do końca w takim słowa znaczeniu, jak to sobie wyobrażają twórcy programu. – Faktem jest, że najrzadziej na potomstwo decydują się współcześnie ludzie dobrze wykształceni, zarabiający pieniądze w wielu firmach, niemający czasu na dzieci. I takich ludzi 500 zł nie zmotywuje. Jakbyśmy nie musieli pracować na wielu etatach, by się utrzymać, i mielibyśmy więcej czasu dla siebie, czas na dziecko i energia do jego wychowania również by się znalazły. I nie potrzeba tutaj 500 zł. Znam przypadki rodzin, w których różne możliwości zarabiania na dzieciach motywowały do prokreacji. W rodzinach patologicznych, w których system wartości i poczucie godności członków rodziny są zachwiane, nieco inne rzeczy są stawiane na pierwszym miejscu (tj. życie podporządkowane nałogowi, walka ze światem, który „nas nie akceptuje”, kłótnie rodzinne). Przez to dziecko może być tylko narzędziem, jak każde inne, do pozyskania funduszy na np. trwanie w nałogu – mówi Osowiecka. – Mówimy tutaj oczywiście o rodzinach trudnych, są też rodziny faktycznie dotknięte chorobą, nieszczęściem, które straciły swój dobytek, które nie mają żadnej możliwości stanięcia na nogi. I to dla takich osób powinno być te 500 zł. Zarabianiu na dzieciach przeszkodzić mają kontrole przez wydziały gminy, które sprawdzą (sic!), na co pieniądze zostały wydane. Analogicznie jak w przypadku świadczeń rodzinnych w razie sygnałów o wydawaniu środków niezgodnie z przeznaczeniem u rodziny będzie mógł zostać przeprowadzony wywiad środowiskowy. Jeśli urzędnicy pomocy społecznej uznają, że jest taka konieczność, będzie można zamienić gotówkę na pomoc rzeczową (jedzenie, ubrania, lekarstwa itp.) lub w formie opłacania usług (np. opłaty za przedszkole czy kolonie). Ale patrząc na działania miejskich ośrodków pomocy społecznej, trudno niestety w to uwierzyć. Często gęsto MOPS-y nie są w stanie zapanować nad zwykłymi zasiłkami, nie wspominając o weryfikacji warunków, w jakich dorastają dzieci w najbiedniejszych rodzinach. W jaki więc sposób miałyby sprawdzać, czy 500 zł idzie na potrzeby dziecka, czy na alkohol i inne doraźne „przyjemności”, nie wiadomo. Wiadomo za to, że jeśli rodzice stracą prawo do opieki nad dzieckiem, tym samym stracą prawo do „pięćsetki”. Także Inga Kowalewska przyznaje, że u ludzi nieodpowiedzialnych, traktujących dziecko przedmiotowo, 500 zł będzie dodatkowym negatywnym bodźcem.– Zawsze przecież znajdą się tacy, dla których każdy sposób na dodatkowe pieniądze jest dobry. Dla 20 zł potrafimy zabić. Nie sądzę jednak, by stało się to powszechnym zjawiskiem – mówi Kowalewska. – To zabrzmi brutalnie, ale żeby dziecko otrzymało 500 zł co miesiąc, trzeba je przy tym życiu utrzymać. A 500 zł to nie jest kwota, która pozwala na utrzymanie kolejnego dziecka. Żeby to zrozumieć, trzeba potrafić przewidywać długofalowe konsekwencje swoich decyzji. Nie jest to silną stroną rodzin patologicznych z alkoholem czy przemocą w tle. W takich przypadkach, niestety, wizja otrzymania 500 zł może być silniejszą pokusą niż konsekwencje i koszty wynikające z posiadania dziecka. Dali leki, zabiorą emeryturę Miliardowe wydatki mają uciszyć statystyki dzietności. I tak wskaźnik dzietności za sprawą programu 500 plus zwiększy się z 1,3 maksymalnie do 1,5. Czy to uchroni nas przed apokalipsą demograficzną w najbliższych latach? Ekonomiści nie pozostawiają na programie suchej nitki. Świadczenia z programu 500 plus mają być wypłacane od kwietnia. Pieniądze zostaną przekazane bezpośrednio na konto wskazane przez rodzica lub w gotówce. Tak duże wydatki dla państwa budzą strach innych grup społecznych. Ich niepokój jest zrozumiały. Bo logicznie rozumując, żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać. – I tak już ledwo mi starcza do pierwszego, jeśli obetną mi emeryturę z powodu programu prodziecięcego, wyląduję na ulicy. Sam czynsz to 600 zł w starym budynku. A gdzie koszt leków, prądu etc. – martwi się 75-letni pan Kazimierz. Obawy zmartwionych emerytów potwierdzają równie zmartwieni ekonomiści, którzy cały czas powtarzają, że Polski na takie wydatki jak comiesięczna wypłata 500 zł po prostu nie stać. Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, podkreśla, że deficyt w finansach publicznych już teraz oscyluje w okolicach 3 proc. PKB, co wziąwszy pod uwagę relatywnie dobrą koniunkturę, jest bardzo niebezpieczną sytuacją. – W dobrych czasach, tak jak teraz, powinniśmy nie mieć deficytu, tak by w razie pogorszenia koniunktury było miejsce na wzrost deficytu i nie trzeba było w czasie spowolnienia gwałtownie podnosić podatków/ograniczać wydatków – tłumaczy Łaszek. – Program 500 plus już jest częściowo przerzucany na podatników w postaci podatku bankowego (za co zapłacą wszyscy klienci banków) i handlu (choć tu jeszcze nie znamy szczegółów). Warto przy tym zaznaczyć, że sektorowe podatki podważają zaufanie do Polski – w połączeniu z atakami na Trybunał Konstytucyjny jest to sygnał dla inwestorów, że państwo jednostronnie w każdej chwili może zmienić zasady gry. Dlatego będą oni ostrożniejsi przy decyzjach o inwestowaniu w Polsce. Jak wyjaśnia ekonomista FOR, z czego program będzie finansowany w przyszłym roku, to jedna wielka niewiadoma. – Może VAT nie zostanie obniżony? A może wzrośnie deficyt? Wzrost deficytu to wyższy dług publiczny, wyższe odsetki od długu publicznego i w konsekwencji z czasem wyższe podatki potrzebne na sfinansowanie tego – zastanawia się Łaszek. Pełen obaw jest również dr Paweł Kubicki, ekonomista, adiunkt w Instytucie Gospodarstwa Społecznego SGH w Warszawie. – Nie powinno być tak, że środki na program pochodzą z wprowadzonego na szybko podatku bankowego czy z tzw. podatku od handlu. W obu przypadkach sytuacja może się różnie rozwinąć, a wpływy będą prawdopodobnie mniejsze od zakładanych. Każda stabilna polityka społeczna musi bazować na już istniejących dochodach. Polski nie stać jednocześnie na obniżanie wieku emerytalnego, wprowadzanie darmowych leków dla seniorów i comiesięczne wspieranie rodziców kwotą 500 zł. Dlatego program odbieram bardziej jako spełnianie obietnic wyborczych niż jako rozsądną politykę prorodzinną. Moim zdaniem mało realne jest zakładanie, że co roku będziemy z dodatkowych wpływów znajdowali ponad 20 mld zł, a banki i supermarkety nie przerzucą kosztów nowych podatków na obywateli. Równie mało realny jest skok dzietności jedynie dzięki świadczeniu 500 zł, bez ruszenia wielu innych obszarów – podkreśla Kubicki. >>> Czytaj też: Kto i na jakich warunkach otrzyma 500 zł na dziecko? Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej
Jak się później okazało, w środku była żona dźgniętego mężczyzny i troje dzieci w wieku 8, 9 i 12 lat. Wszystkie trafiły do szpitala. Jedno z nich wciąż jest w stanie krytycznym
Rządowy program "Rodzina 500+" jest finansowym fundamentem wsparcia rodzin. Program wszedł w życie 1 kwietnia 2016 roku i przyczynił się do znacznej poprawy sytuacji materialnej rodzin, wzmocnił je i nadał należny priorytet. Rządowy program "Rodzina 500+" jest najbardziej znaczącą i realnie odczuwalną pomocą finansową ze strony państwa dla rodzin wychowujących dzieci. W ramach tego programu rodzinom z dziećmi na utrzymaniu przysługuje świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł na dziecko w wieku do ukończenia 18 roku życia, bez względu na dochód osiągany przez rodzinę. Prawo do świadczenia wychowawczego jest ustalane na roczny okres świadczeniowy trwający od 1 czerwca do 31 maja następnego roku kalendarzowego. Od 1 stycznia 2022 r., zgodnie z wprowadzonymi zmianami do rządowego programu „Rodzina 500+” zmieniły się zasady naboru wniosków o przyznanie świadczenia wychowawczego. Według nowych zasad, obsługę przyjmowania i rozpatrywania wniosków oraz przyznawania świadczenia wychowawczego przejął Zakład Ubezpieczeń Społecznych w miejsce dotychczasowych realizatorów programu. Wnioski do ZUS można złożyć tylko drogą elektroniczną przez Internet, a wypłata przyznanego świadczenia odbywa się wyłącznie w formie bezgotówkowej, na wskazany we wniosku rachunek bankowy. Od 1 lutego 2022 r. ZUS rozpoczął przyjmowanie wniosków o ustalanie prawa do świadczenia wychowawczego na nowy okres świadczeniowy 2022/2023 trwający od 1 czerwca 2022 do 31 maja 2023 r. Ważne: Aby uzyskać prawo do świadczenia wychowawczego na kolejny okres świadczeniowy trwający od 1 czerwca 2022 r. do 31 maja 2023 r. - wniosek należy złożyć do ZUS wyłącznie przez Internet za pośrednictwem jednego z trzech kanałów wnioskowania : Platformę PUE ZUS portal informacyjno-usługowy Emp@tia na stronie bankowość elektroniczną. Jeżeli wniosek na nowy okres świadczeniowy zostanie złożony od 1 lutego do 30 czerwca 2022 r., ZUS przyzna prawo do świadczenia od początku okresu świadczeniowego, tj. od 1 czerwca 2022 r. do 31 maja 2023 r. W przypadku, gdy wniosek zostanie złożony w trakcie trwania okresu, po 30 czerwca 2022 r., prawo do świadczenia zostanie przyznane od miesiąca złożenia wniosku do końca okresu świadczeniowego. Informacje o publikacji dokumentu Ostatnia modyfikacja: 15:42 Departament Komunikacji i Promocji Pierwsza publikacja: 14:53 Biuro Promocji By 500+ było wypłacane bez przerwy, rodzic musi złożyć wniosek do 30 czerwca. Jeśli złożymy wniosek po tym terminie, urzędnicy będą mieć trzy miesiące na wydanie decyzji. 500+ będzie Polski Ład wprowadza szereg nowych instrumentów wsparcia socjalnego. Obok dobrze już znanego polskim rodzinom 500+ pojawią się nowe dodatki na drugie, trzecie i kolejne dziecko. Suma wsparcia może sięgnąć 40 tys. zł, ale żeby liczyć na takie pieniądze... trzeba wykazać się odpowiednim planowaniem rodzicielstwa. Matematyka będzie potrzebna, żeby dokładnie obliczyć kiedy opłaca się rodzić dzieci, aby dodatkowe pieniądze były maksymalne. Jak dostać 40 tys. zł z Polskiego Ładu na dziecko? Polski Ład ma podnieść naszą gospodarkę na nogi po pandemii koronawirusa. Gospodarkę mają uratować inwestycje. Kieszenie Polaków niższe podatki i wsparcie finansowe. Chociaż nie wszyscy są zadowoleni z nowych zmian (zwłaszcza zamożniejsza część społeczeństwa), to rodziny wielodzietne powinny być zadowolone. Chociaż nie wspomniano nic o waloryzacji programu 500 Plus, to zapowiedziano nowe formy wsparcia. Głośno odbiła się zapowiedź tzw. "12 tys. Plus" czyli dodatkowych 12 tysięcy na kolejne dziecko w rodzinie. Okazuje się, że w praktyce pieniędzy będzie jeszcze więcej. SPRAWDŹ KONIECZNIE: Polski Ład: Emeryci będą pracować bez podatku. Szczegóły zmian Polski Ład: 40 tys. zł na dziecko 12 tys. zł z Polskiego Ładu to kwota jaką można dostać na kolejne dzieci w rodzinie. Oznacza to, że na trzecie i kolejne dziecko przypadnie nawet 24 tysiące złotych. Trzeba jednak... pośpieszyć się z porodem. Urodzenie trzeciego dziecka trzy lata po drugim to dodatkowe 2 tysiące zł - podpowiada Jednocześnie, wciąż wypłacane będzie standardowe świadczenie 500 Plus. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej w odpowiedzi na pytanie potwierdziło, że szybkie porody będą podwajały stawki wsparcia, więc na jedno dziecko można dostać nawet 2,5 tys. zł miesięcznie. ZOBACZ TEŻ: Polski Ład. Przedsiębiorcy wyjadą do Czech? “Firma w Czechach” bije rekordy popularności - Jeśli chodzi o rodzicielski kapitał opiekuńczy, to świadczenie to będzie przysługiwało, kiedy urodzi się drugie dziecko, wówczas rodzice będą mogli skorzystać z tego kapitału. Rodzice będą mogli dowolnie wybrać, czy przez rok pobierają po tysiąc złotych, czy po 500 zł przez dwa lata - powiedziała w programie "Money. To się liczy" Marlena Maląg, minister rodziny i polityki społecznej. Jak wyjaśniała Maląg, jeśli dziecko urodzi się w odstępie do 3 lat od poprzedniego, to rodzicom będzie przysługiwać kwota podwojona, czyli 24 tys. zł. Dotyczy to zarówno drugich, trzecich jak i kolejnych dzieci. Kalkulatory w dłoń! Na podstawie tej deklaracji można obliczyć, że jedno dziecko daje nam miesięcznie 500 zł z programu 500 Plus. Drugie dziecko to kolejne świadczenie miesięczne z 500 Plus, oraz dodatkowe 12 tys. zł z Polskiego Ładu. Jeśli rodzice się pośpieszą i trzecie i kolejne dziecko pojawi się w domu przed upływem 3 lat, oznacza to, że 12 tys. zł na każde mnożymy razy dwa. - Jeszcze więcej zyskają rodzice z trójką dzieci. Z samego 500+ w ciągu roku ich budżet zwiększy się o 18 tys. zł. Dodatkowo, jeśli dzieci spełnią wymogi wiekowe, opiekunowie otrzymają kolejne 36 tys. zł, a to w sumie oznacza 54 tys. zł. Na szybko urodzone trzecie dziecko program 500+ zamieni się więc przez rok nawet w 2500+ - szacuje Polski Ład: Nowe 500 Plus, czyli 12 tys. zł - Oprócz 500+ i 300+ będzie Rodzinny Kapitał Opiekuńczy. To 12 tys. złotych dla każdej rodziny na drugie, trzecie i kolejne dzieci do wykorzystania elastycznego między 12. a 36 miesiącem życia - ogłosił szef rady ministrów. - Rodzice najlepiej wiedzą, jak wykorzystać te środki, czy na żłobek, czy zatrudnienie niani, czy inny cel, żeby zbudować większą rodzinę, bo dla rodzin jest ten program - mówił premier Morawiecki zapowiadając reformy Polskiego Ładu. Minister rodziny i polityki społecznej w wywiadzie opublikowanym we wtorkowym "SE" powiedziała, że program "Rodzina 500 plus" się nie zmieni, ale w jego ramach wprowadzony będzie kolejny komponent. Ma on, jak wyjaśniła, pomóc w opiece nad dziećmi, gdy mama po okresie rodzicielskim podejmuje decyzję, czy chce wrócić do pracy, czy chce pozostać w domu. Pytana, czy świadczenie będzie dotyczyć także tych dzieci, które się już urodziły, ale nie mają jeszcze trzech lat, czy tylko nowonarodzonych, szefowa MRiPS podała, że 26 maja rozpocznie się debata społeczna, "by dowiedzieć się, czego Polacy oczekują od prorodzinnych rozwiązań w Polskim Ładzie". Polski Ład 2021: Założenia Rząd chce zakończyć pracę nad założeniami do czerwca i od lipca rozpocząć pracę parlamentarną nad konkretnymi projektami. Polski Ład to firmowany przez partie tworzące Zjednoczoną Prawicę nowy program społeczno-gospodarczy na okres po pandemii. Jego fundamenty to 7 proc. PKB na zdrowie; obniżka podatków dla 18 mln Polaków (w tym kwota wolna od podatku do 30 tys. zł i podniesienie progu podatkowego z 85,5 tys. zł do 120 tys. zł), inwestycje, które wygenerują 500 tys. nowych miejsc pracy, mieszkania bez wkładu własnego i dom do 70 mkw. bez formalności, a także emerytura bez podatku do 2500 zł. Marek Zuber: W Polskim Ładzie nie zgadzają się liczby [Super Raport] Sonda Czy popierasz podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł? Obliczenia zdementowała Barbara Socha, Pełnomocnik Rządu ds. Polityki Demograficznej. - Na jedno dziecko(...) łącznie ze środkami z programu 500+ będzie można łącznie uzyskać maksymalnie 1500 zł (nie 2500 zł!) pod warunkiem, że rodzice zdecydują skrócić czas wypłat #KapitałOpiekuńczy z 24 miesięcy (po 500 zł) na 12 miesięcy po 1000 zł - napisała na Twitterze.

w której rodzic (rodzice) lub małżonek rodzica mają na utrzymaniu przynajmniej troje dzieci, czyli: ojciec i matka, macocha lub ojczym (małżonek jednego z rodziców), dzieci. Kartę Dużej Rodziny mogą dostać tylko rodzice: którzy nie są i nie byli pozbawieni – w stosunku do co najmniej trojga dzieci – władzy rodzicielskiej,

To wstyd, że matka trójki dzieci musi prosić o taką pomoc. I to teraz, gdy rząd wciąż mówi o rodzinie! Data utworzenia: 30 lipca 2019, 7:00. Aż trudno w to uwierzyć! Ewa Medyk spod Żagania (woj. dolnośląskie) od trzech lat czeka na 500+. Na troje dzieci nie dostała pieniędzy ani razu, choć co roku składa wnioski o to świadczenie. Powód? Zawiłe prawo i urzędnicza niemoc. Problemy z 500 plus, gdy jeden rodzic pracuje za granicą ma tysiące rodziców w Polsce. Wyjaśniamy, co w takiej sytuacji robić. Trzy lata czekam na 500+. Ma troje dzieci i nie dostała ani grosza Foto: Łukasz Woźnica / Tysiące polskich rodzin mają problemy z uzyskaniem świadczeń na dzieci, z 500+. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy jedno z rodziców jest w Polsce z dziećmi, a drugie pracuje za granicą. Sprawdzanie, który kraj powinien wypłacać pieniądze, trwa miesiącami. A przypadek pani Medyk pokazuje, że nawet latami. Medykowie rozwiedli się w 2017 r. Mąż pani Ewy wtedy pracował w Niemczech. W takiej sytuacji ich dzieci powinny dostawać Kindergeld, czyli odpowiednik niemieckiego 500+. Świadczenie wypłaca w pierwszej kolejności kraj, gdzie pracuje rodzic (pani Ewa obecnie nie pracuje). Tyle że dzieci pani Medyk pieniędzy z Niemiec nie dostają. – Może były mąż pobiera niemieckie świadczenie, ale nam go nie przekazuje – mówi pani Ewa, która stara się o wypłatę polskiego 500+. – Za każdym razem, kiedy składam wniosek o pieniądze, słyszę, że muszę poczekać, aż sprawdzą, czy takie świadczenie nie jest pobierane w Niemczech. I tak w kółko od trzech lat – mówi zrezygnowana kobieta. Pani Ewa robiła, co mogła, by polskie urzędy zaczęły wypłacać pieniądze. Poszła do pracy wierząc, że to może przyspieszy wypłaty 500+. To także nie pomogło. Wypłat jak nie było, tak nie ma. Kiedy to wszystko podliczyć, okazuje się że jej dzieci straciły co najmniej 50 tys. zł! Zobacz także Zwróciliśmy się w tej sprawie do Ministerstwa Rodziny i Pracy. Okazuje się, że pieniądze mogłaby dostać już wcześniej, gdyby urzędnicy doradzili jej, by wystąpiła o tzw. uwolnienie niemieckich świadczeń (niżej wyjaśniamy, na czym to polega). – O tym nie wiedziałam, a przez trzy lata żaden urzędnik mi o tym nie wspomniał – załamuje ręce pani Ewa. Resort rodziny obiecał pomóc pani Medyk. Warto jednak wiedzieć, że są sposoby na to, by dostać pieniądze na dziecko, tak by nie trzeba było czekać latami. 500 plus na dziecko, gdy jeden rodzic pracuje za granicą. Co w takiej sytuacji zrobić: 1. Poproś o uwolnienie świadczeńZasada jest taka: jeśli jeden z rodziców pracuje za granicą, a drugi jest z dziećmi w Polsce, pierwszeństwo w wypłacie świadczeń ma zagraniczna instytucja. Jeśli rodzic przebywający zagranicą z jakiegoś powodu tych pieniędzy dzieciom do Polski nie przekazuje, rodzic zajmujący się dziećmi, powinien wystąpić do urzędu wojewódzkiego z wnioskiem o uwolnienie świadczeń. To nic innego, jak skierowanie tych świadczeń na rachunek bankowy rodzica, który w kraju mieszka z dziećmi. 2. Poproś o tymczasowe przyznanie świadczeń Zdarzają się sytuacje, że rodzic mieszkający w Polsce z dziećmi nie wie, w jakim kraju przebywa ojciec czy matka dziecka. W takim przypadku postępowanie w sprawie przyznania 500+ mogą trwać miesiącami. Warto wiedzieć, że jeśli taki rodzic wychowujący dziecko nie ma środków do życia, może ubiegać się o tymczasowe przyznanie 500+. Wniosek w tej sprawie składa się w urzędzie wojewódzkim, a czas jego rozpatrywania nie powinien przekroczyć 30 dni – o ile urząd ma wszystkie niezbędne dokumenty. Należy jednak podkreślić, że wydana na wniosek decyzja ma wyłącznie charakter czasowy. 3. Złóż skargę do ministerstwa Właśnie z takiego rozwiązania skorzystała pani Ewa. Resort rodziny skargę prześle do niemieckiej instytucji, a ta sprawdzi dlaczego niemieckie świadczenie do tej pory nie trafiło do dzieci. Jeśli okaże się, że wina była po stronie urzędników, wypłacą dzieciom pani Ewy wszystkie zaległe kwoty. Pułapka w rządowym projekcie. Można stracić nawet 500 zł Emerycie, możesz dostać nawet 1500 zł 500+. Dzieci już dostają pieniądze po reformie Eksperci o programie 500+ /2 Ewa Medyk czeka na pieniądze z 500+ na dzieci już od trzech lat Łukasz Woźnica / Ewa Medyk czeka na pieniądze z 500+ na dzieci już od trzech lat /2 Dzieci pani Ewy nie dostają pieniędzy z 500+, ani z Niemiec gdzie pracuje ich ojciec Łukasz Woźnica / – Za każdym razem, kiedy składam wniosek o pieniądze, słyszę, że muszę poczekać, aż sprawdzą, czy takie świadczenie nie jest pobierane w Niemczech. I tak w kółko od trzech lat – mówi zrezygnowana kobieta. Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
Lozinka će vam biti poslata emailom. Info lider. Info Lider; Društvo; Ekonomija; Politika; Hronika; Kultura

21 lutego 2016, 09:21 Ten tekst przeczytasz w 13 minut Media Rodziny wielodzietne jeszcze nie do końca w to wierzą. Samotne matki już czują się pokrzywdzone. Studenci kalkulują możliwości spłaty kredytu, a emeryci boją się, że będą musieli wybierać między czynszem a jedzeniem. Program 500+ jeszcze nie wszedł w życie, a już skutecznie podzielił. Bogatsi i biedniejsi. Sformalizowani i pojedynczy. Jedynacy kontra bracia i siostry. A między tymi podziałami ryba w postaci 500 zł. I protesty psychologów i ekonomistów. – Motywowanie człowieka do czegokolwiek polega na dawaniu mu do ręki wędki, a nie ryby. Z punktu widzenia psychologii człowiek, który dostaje do ręki gotowe rozwiązanie problemu, mimo początkowej radości i satysfakcji, szybko traci jakiekolwiek chęci. A przecież nie chodzi o to, aby otrzymać pieniądze, leżeć zadowolonym na kanapie i myśleć „teraz już nic nie muszę z siebie dawać”. Program ten, mimo pewnie dobrych chęci ze strony rządu, może okazać się trafiony jedynie na początku. Potem będziemy mieli więcej ludzi, którzy tylko będą czekali na kolejne ryby – ostrzega Małgorzata Osowiecka, psycholog z Uniwersytetu SWPS w Sopocie. Mimo to wspomniana ryba ma ostatecznie przekonać nas, że państwo dba o rodziny. Obecne, przyszłe oraz takie, które dopiero mają się narodzić. Dba tak bardzo, że od dłuższego czasu apeluje i przemawia do naszych sumień, abyśmy nie bali się tej rodziny powiększać. Nie jedno dziecko, nie dwoje, ale najlepiej troje lub czworo. 500 zł miesięcznie ma nas ostatecznie do tej prokreacji przekonać. Tylko czy jeśli ktoś ma jedno dziecko, bo nie stać go na więcej, czeka wyłącznie na aktywację programu? Czy 500 zł rzeczywiście trafi do tych najbardziej potrzebujących? Czy można decydować, które dzieci na 500 zł zasługują, a którzy rodzice muszą postarać się o rodzeństwo dla nich? Im bliżej wejścia w życie programu 500 plus, tym więcej pytań. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej jest jednak pełne wiary. Z obliczeń resortu wynika, że z programu skorzysta w sumie 2,7 mln rodzin, a „pięćsetką” zostanie objętych 3,7 mln dzieci. Za sprawą dodatkowego zastrzyku gotówki w postaci 6 tys. zł rocznie w ciągu 10 lat ma przyjść na świat 278 tys. dzieci. I mamy się w ogóle nie martwić, że prezent tylko w tym roku będzie kosztował budżet około 17 mld zł, a w kolejnych nawet 23 mld zł. Będzie bowiem dobrze. A nawet tak dobrze, że PKB wzrośnie o dodatkowe 0,5 pkt proc. rocznie. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, psycholog biznesu z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, pomysł comiesięcznej wypłaty 500 zł jest jednak niczym innym jak budowaniem kolejnego kryzysu. – O ile w tej chwili wszyscy traktują te 500 zł jako miły, nieco zaskakujący dodatek, to ewentualne odebranie go w przyszłości, jeśli zaistnieje taka konieczność, spotka się z ogromnym sprzeciwem społecznym – uważa psycholog. – Utrata pieniędzy jest dla nas zawsze o wiele trudniejszym, bardziej bolesnym doświadczeniem, wiąże się z silniejszymi emocjami niż radość z pieniędzy otrzymanych. Wszelkie zmiany w przyszłości w tym programie mogą spowodować duże niezadowolenie społeczne, bo szybko się do tych pieniędzy przyzwyczaimy. Już niedługo będziemy uważać, że one nam się po prostu należą. Nie dzielą skóry na niedźwiedziu Katarzyna i Olek są tym modelowym małżeństwem, które w tabelkach resortu pracy opisane jest jako 2+2. Ona pracuje za płacę minimalną na pół etatu w bibliotece. On jest informatykiem. Dorabiają, jak mogą, po godzinach, bo inaczej im nie starcza. Mają dwójkę dzieci – Michała, 10 lat, i Łucję, 12 lat. W sumie ich oficjalny dochód przekracza 800 zł na osobę, ale jako że mają dwoje dzieci, i tak kwalifikują się do programu. Problem polega jednak na tym, że nie do końca wierzą, czy te pieniądze dostaną. – Jak znam życie, urzędnicy znajdą cokolwiek, co sprawi, że pieniądze nam się nie będą należeć. Chociażby to, że dostaliśmy mieszkanie po mojej babci. Albo to, że córka nie chodzi na lekcje religii, tylko na etykę – mówi Olek. – Te 500 zł starczyłoby akurat na korepetycje dla Łucji z francuskiego i leki na astmę dla syna. Ale nie dzielimy skóry na niedźwiedziu. Bo znając przewrotną sprawiedliwość, pieniądze dostaną ci, którym się one nie należą, albo w trakcie wypłat rząd postanowi przykręcić kurek, bo pojawią się pilniejsze wydatki. Resort pracy jednak uspokaja i zapewnia, że 500 złotych będzie od kwietnia przysługiwało na pierwsze, drugie i każde kolejne dziecko, o ile nie skończyło 18. roku życia, nie zaszło w ciążę i nie siedzi w poprawczaku. Dochód ma być brany pod uwagę wyłącznie przy posiadaniu jednego dziecka. Tylko wtedy nie może przekroczyć 800 zł na głowę. W przypadku drugiego i kolejnego potomka będą przysługiwać niezależnie od dochodów rodziny. „Pięćsetkę” otrzyma więc zarówno rodzic zarabiający 7 tys. zł, jak i ten mający miesięczny dochód w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych. I chociaż rząd apeluje do najbogatszych, żeby z podarku zrezygnowali, już pojawiają się głosy, że jeśli dają, to trzeba brać. Bo bogatym też się należy. Tym bardziej że podarek od resortu pracy ma być nieopodatkowany. Argumentem mają być wyższe podatki, jakie płacą zamożni Polacy, i tym samym zasługują na docenienie przez państwo, jeżeli decydują się na liczną rodzinę. Na palcach u jednej ręki można policzyć majętnych Polaków, którzy zastanawiają się, czy pobierać „pięćsetkę”, czy też miłosiernie odpuścić. – Jeśli nawet nie weźmiemy tych 500 zł, to na pewno weźmie je ktoś inny, wcale nie najbardziej potrzebujący. Im wyższe dochody, tym wyższe podatki, dlatego nie do końca jest tak, że bogatsi, biorąc „pięćsetkę”, wstydu nie mają – argumentuje Konrad, warszawski biznesmen, ojciec dwójki dzieci. Inga Kowalewska z Uniwersytetu SWPS również uważa, że bogatszym rodzicom mimo wszystko pieniądze się należą. – Jeśli zaczniemy myśleć inaczej, to niedługo pojawią się żądania, by ludzie bogatsi płacili za przyjazd policji czy straży pożarnej, bo przecież byłoby ich stać na usługę gaszenia pożaru. Problem poczucia niesprawiedliwości w dostępie do programu wynika z nieprzemyślanej konstrukcji programu 500 plus, który pierwotnie powstał na potrzeby kampanii wyborczej i tę swoją funkcję, jak widać, spełnił doskonale. Wszelkie próby zawstydzania ludzi mają teraz na celu jedynie doraźne cięcie kosztów tego programu – dodaje Kowalewska. Wszyscy jesteśmy rodzicami Z badań prof. Dominiki Maison z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego, eksperta w dziedzinie psychologii ekonomicznej oraz badań społecznych i marketingowych, wynika, że 61 proc. Polaków uważa, iż idealna rodzina to rodzina z dwójką, a 30 proc. – z trójką dzieci. Za rodziną tylko z jednym dzieckiem opowiada się zaledwie 5 proc. Polaków. – Dlaczego więc tak mało się rodzi dzieci w Polsce i najbardziej powszechny jest model rodziny, którego Polacy wcale nie chcą: małżeństwo z jednym dzieckiem? – zastanawia się prof. Maison. – Jeżeli przyjrzymy się dokładniej problemowi, to okazuje się, że jest on dużo bardziej skomplikowany niż czynniki ekonomiczne. Dla współczesnych rodziców ogromnym obciążeniem są coraz bardziej rosnące społeczne oczekiwania wobec tego, kim jest „dobry rodzic”. Dlatego nie można mówić, że rodziny z jednym dzieckiem lub bezdzietne są egoistami. To raczej odpowiedzialny egoizm. Z jakiegoś powodu w Stanach Zjednoczonych jest bardzo duży przyrost demograficzny, tak samo jak w Anglii, gdzie Polacy mają dzieci równie dużo co na przykład obywatele krajów arabskich czy Indii. 30-letnia Maria, finansistka, od kilku lat jest w szczęśliwym związku. Ale na dziecko się nie decyduje. – Mój partner ma kilkuletnią córkę, która spędza z nami dwa tygodnie w miesiącu. I to nam wystarczy, jeśli chodzi o skład rodziny. Zastanawialiśmy się wielokrotnie nad własnym dzieckiem, ale odstrasza nas kulawy system dostępu do służby zdrowia, żłobków i przedszkoli. Nie chodzi o pieniądze, ale o jakość życia i zapewnienie szczęśliwego dzieciństwa. Program 500 plus nie jest wybawieniem od wszystkiego. Może dla narodzonych już dzieci i ich rodziców będzie czymś pozytywnym, ale nas do tego, żebyśmy zostali rodzicami, nie przekona. To za mało, żeby odpowiedzialnie wychować dziecko. Poza tym w polityce też wszystko się zmienia. Niewykluczone, że za kilka lat, jak zmieni się władza, program zostanie zawieszony. Bo dopiero wtedy okaże się, jak dużą dziurę w budżecie Polski robi – mówi Maria. Także prof. Maison uważa, że według niektórych program 500 plus ma być jedynym antidotum na niż demograficzny w Polsce. – Nie wiadomo, z jakiego powodu panuje przekonanie, że wystarczy dać rodzinie po 500 zł, żeby zaczęła się rozmnażać. Sprawa nie jest taka prosta. Nie bez powodu tak mało jest rodzin wielodzietnych w Polsce. Bo to nie decyzja o pierwszym, ale o kolejnym dziecku jest najtrudniejsza. To już nie są czasy, że wystarczy urodzić dziecko, dać mu jeść, ubrać w ciuchy po kuzynie i jakoś to będzie. Jakoś się to dziecko wychowa. Otoczenie wywiera presję na rodziców, żeby zapewnili dzieciom to, co najlepsze, a nie minimum niezbędne do przeżycia – podkreśla prof. Maison. Z „pięćsetki” wyjątkowo cieszą się jednak świeżo upieczeni rodzice, na dorobku oraz ci niesformalizowani. Ola jest studentką III roku i mamą półrocznego Leona. Jest też posiadaczką kredytu studenckiego, który zaciągnęła na poczet studiów. – Niestety nie jest tak jak w Stanach, gdzie wielu studentów nie przejmuje się zwrotem pożyczki. Jeśli nie spłacę kredytu, czekają mnie mało przyjemne konsekwencje, które będę ponosić do końca życia. Dlatego robię wszystko, żeby kredyt spłacić. Studiuję zaocznie, w tygodniu pracuję w centrum handlowym, moim synkiem opiekuje się siostra, która z kolei studiuje wieczorowo. Dzięki temu odchodzi mi koszt opiekunki. Tata Leona pomaga mi w wychowaniu i utrzymaniu, ale kredytem muszę martwić się sama. Dla mnie te 500 zł to naprawdę byłoby coś. O ile oczywiście zostanę zakwalifikowana dochodowo – mówi Ola. 29-letnia Marta i 34-letni Bartek mają po dziecku z poprzednich związków. Ale nie mają jeszcze wspólnego. Mimo to dostaną 500 zł na drugie dziecko, bo są małżeństwem. Gdyby żyli w konkubinacie, pieniędzy by nie było. – Dzieci kosztują, dlatego między innymi nie mamy jeszcze wspólnego. Troje dzieci w obecnych czasach to ogromna odpowiedzialność, nie tylko finansowa. 500 czy 1000 zł nie sprawi, że znikną wszystkie problemy. Oczywiście pieniądze się przydadzą, ale wolałabym, żeby rząd pomógł w innych kwestiach związanych z wychowaniem dzieci – mówi Marta. Właśnie dlatego, według prof. Maison, wdrożenie takiego programu jak 500 plus powinny poprzedzić bardzo wnikliwe i przekrojowe badania przyczyn niskiego wskaźnika dzietności w Polsce. – Z moich badań i obserwacji wynika, że to nie pieniądze są dla rodzin najważniejsze, ale dostępność do przedszkoli, żłobków, zapewnienie przez państwo wsparcia przy wychowaniu. Dlaczego tych 500 zł nie można byłoby przypisać właśnie do placówek oświatowych, dzięki czemu wiadomo byłoby, na co są wydatkowane? Z tego, co wiem, nawet pobyt w państwowej placówce, o ile dziecko w ogóle się do niej dostanie, też swoje kosztuje – dodaje prof. Maison. – Nasze dzieci chodzą do przedszkoli tylko dzięki łutowi szczęścia i temu, że w połowie roku zwolniły się dwa miejsca. Szansa na miejsce w publicznej placówce jest minimalna, a przecież coś z dzieckiem trzeba zrobić jak rodzic jest w pracy. Dlatego osobiście wolałabym, żeby program zagwarantował moim dzieciom miejsce w przedszkolu, żłobku – przyznaje Marta. Nie wszystkie dzieci nasze są Zasady przyznawania „pięćsetki” są na tyle zawiłe, że fora pękają w szwach od pytań matek i ojców, którzy nie wiedzą, czy w ich przypadku można liczyć na podarek od państwa, czy też nie. Roi się od pytań, jak wyliczyć dochód, gdzie sprawdzić, czy spełnia się kryteria itd., itp. Model 2+1 nie ma tym razem szczęścia, nie wspominając już o 1+1, czyli o samotnych rodzicach. I tutaj pojawia się pierwszy dysonans. Jeśli 500 zł nie dostanie pani Kasia, samotna matka jednego dziecka, której dochód na jedną osobę wynosi 801 zł, to czy jest sprawiedliwe, że dostanie je pani Olga, mężatka, która zarabia 10 tys. zł, ale posiada dwoje dzieci? Zgodnie z programem „pięćsetka” samotnym matkom się nie należy, nawet jeśli zarabiają zaledwie o złotówkę więcej, niż program dopuszcza. Gdyby miały drugie dziecko, problemu by nie było. Oliwy do ognia dolewają sami politycy, radząc samotnym matkom, żeby znalazły sobie stałego partnera albo ponownie zaszły w ciążę. Zdaniem Ingi Kowalewskiej, co do zasady, wszystkie dzieci powinny otrzymać to świadczenie. I te pierwsze, i te wychowujące się w rodzinach o innym modelu niż powszechnie uznawany za standardowy. W przeciwnym razie nie należy go nazwać świadczeniem wychowawczym. – Dlaczego mamy nie wspierać wszystkich rodzin w wychowaniu wszystkich dzieci? Mamy lepsze i gorsze dzieci? Są takie, których wychowania nie warto wspierać? To już ociera się o stygmatyzowanie i dzieci, i całych rodzin – dodaje psycholog. – W rodzinie ma być mama, tata i przynajmniej dwoje dzieci. Model rodziny z jednym dzieckiem albo z jednym rodzicem wyraźnie nie pasuje do tej foremki. Jeśli jednak rodzina dostosuje się do standardu, to dostanie nagrodę 500 zł, bo te dzieci warto wychowywać. To przecież nie powinno tak wyglądać! Jeśli jest to faktycznie świadczenie wychowawcze, to nie powinno być uzależnione ani od zarobków, ani od modelu rodziny, w której wychowuje się dziecko. – Sugerowanie samotnej kobiecie, że byłoby lepiej, gdyby na szybko zrobiła sobie drugie dziecko, jest, delikatnie rzecz ujmując, skandaliczne. Zostałam z dzieckiem sama i tym bardziej powinnam mieć szansę na „pięćsetkę” – denerwuje się Dagmara, mama ośmioletniej Oli. – Ale zamiast mnie pieniądze zostaną przyznane rodzinom patologicznym. Małgorzata Osowiecka przestrzega, że znajdą się ludzie, dla których 500 zł będzie sporą pokusą, ale nie do końca w takim słowa znaczeniu, jak to sobie wyobrażają twórcy programu. – Faktem jest, że najrzadziej na potomstwo decydują się współcześnie ludzie dobrze wykształceni, zarabiający pieniądze w wielu firmach, niemający czasu na dzieci. I takich ludzi 500 zł nie zmotywuje. Jakbyśmy nie musieli pracować na wielu etatach, by się utrzymać, i mielibyśmy więcej czasu dla siebie, czas na dziecko i energia do jego wychowania również by się znalazły. I nie potrzeba tutaj 500 zł. Znam przypadki rodzin, w których różne możliwości zarabiania na dzieciach motywowały do prokreacji. W rodzinach patologicznych, w których system wartości i poczucie godności członków rodziny są zachwiane, nieco inne rzeczy są stawiane na pierwszym miejscu (tj. życie podporządkowane nałogowi, walka ze światem, który „nas nie akceptuje”, kłótnie rodzinne). Przez to dziecko może być tylko narzędziem, jak każde inne, do pozyskania funduszy na np. trwanie w nałogu – mówi Osowiecka. – Mówimy tutaj oczywiście o rodzinach trudnych, są też rodziny faktycznie dotknięte chorobą, nieszczęściem, które straciły swój dobytek, które nie mają żadnej możliwości stanięcia na nogi. I to dla takich osób powinno być te 500 zł. Zarabianiu na dzieciach przeszkodzić mają kontrole przez wydziały gminy, które sprawdzą (sic!), na co pieniądze zostały wydane. Analogicznie jak w przypadku świadczeń rodzinnych w razie sygnałów o wydawaniu środków niezgodnie z przeznaczeniem u rodziny będzie mógł zostać przeprowadzony wywiad środowiskowy. Jeśli urzędnicy pomocy społecznej uznają, że jest taka konieczność, będzie można zamienić gotówkę na pomoc rzeczową (jedzenie, ubrania, lekarstwa itp.) lub w formie opłacania usług (np. opłaty za przedszkole czy kolonie). Ale patrząc na działania miejskich ośrodków pomocy społecznej, trudno niestety w to uwierzyć. Często gęsto MOPS-y nie są w stanie zapanować nad zwykłymi zasiłkami, nie wspominając o weryfikacji warunków, w jakich dorastają dzieci w najbiedniejszych rodzinach. W jaki więc sposób miałyby sprawdzać, czy 500 zł idzie na potrzeby dziecka, czy na alkohol i inne doraźne „przyjemności”, nie wiadomo. Wiadomo za to, że jeśli rodzice stracą prawo do opieki nad dzieckiem, tym samym stracą prawo do „pięćsetki”. Także Inga Kowalewska przyznaje, że u ludzi nieodpowiedzialnych, traktujących dziecko przedmiotowo, 500 zł będzie dodatkowym negatywnym bodźcem. – Zawsze przecież znajdą się tacy, dla których każdy sposób na dodatkowe pieniądze jest dobry. Dla 20 zł potrafimy zabić. Nie sądzę jednak, by stało się to powszechnym zjawiskiem – mówi Kowalewska. – To zabrzmi brutalnie, ale żeby dziecko otrzymało 500 zł co miesiąc, trzeba je przy tym życiu utrzymać. A 500 zł to nie jest kwota, która pozwala na utrzymanie kolejnego dziecka. Żeby to zrozumieć, trzeba potrafić przewidywać długofalowe konsekwencje swoich decyzji. Nie jest to silną stroną rodzin patologicznych z alkoholem czy przemocą w tle. W takich przypadkach, niestety, wizja otrzymania 500 zł może być silniejszą pokusą niż konsekwencje i koszty wynikające z posiadania dziecka. Dali leki, zabiorą emeryturę Miliardowe wydatki mają uciszyć statystyki dzietności. I tak wskaźnik dzietności za sprawą programu 500 plus zwiększy się z 1,3 maksymalnie do 1,5. Czy to uchroni nas przed apokalipsą demograficzną w najbliższych latach? Ekonomiści nie pozostawiają na programie suchej nitki. Świadczenia z programu 500 plus mają być wypłacane od kwietnia. Pieniądze zostaną przekazane bezpośrednio na konto wskazane przez rodzica lub w gotówce. Tak duże wydatki dla państwa budzą strach innych grup społecznych. Ich niepokój jest zrozumiały. Bo logicznie rozumując, żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać. – I tak już ledwo mi starcza do pierwszego, jeśli obetną mi emeryturę z powodu programu prodziecięcego, wyląduję na ulicy. Sam czynsz to 600 zł w starym budynku. A gdzie koszt leków, prądu etc. – martwi się 75-letni pan Kazimierz. Obawy zmartwionych emerytów potwierdzają równie zmartwieni ekonomiści, którzy cały czas powtarzają, że Polski na takie wydatki jak comiesięczna wypłata 500 zł po prostu nie stać. Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju, podkreśla, że deficyt w finansach publicznych już teraz oscyluje w okolicach 3 proc. PKB, co wziąwszy pod uwagę relatywnie dobrą koniunkturę, jest bardzo niebezpieczną sytuacją. – W dobrych czasach, tak jak teraz, powinniśmy nie mieć deficytu, tak by w razie pogorszenia koniunktury było miejsce na wzrost deficytu i nie trzeba było w czasie spowolnienia gwałtownie podnosić podatków/ograniczać wydatków – tłumaczy Łaszek. – Program 500 plus już jest częściowo przerzucany na podatników w postaci podatku bankowego (za co zapłacą wszyscy klienci banków) i handlu (choć tu jeszcze nie znamy szczegółów). Warto przy tym zaznaczyć, że sektorowe podatki podważają zaufanie do Polski – w połączeniu z atakami na Trybunał Konstytucyjny jest to sygnał dla inwestorów, że państwo jednostronnie w każdej chwili może zmienić zasady gry. Dlatego będą oni ostrożniejsi przy decyzjach o inwestowaniu w Polsce. Jak wyjaśnia ekonomista FOR, z czego program będzie finansowany w przyszłym roku, to jedna wielka niewiadoma. – Może VAT nie zostanie obniżony? A może wzrośnie deficyt? Wzrost deficytu to wyższy dług publiczny, wyższe odsetki od długu publicznego i w konsekwencji z czasem wyższe podatki potrzebne na sfinansowanie tego – zastanawia się Łaszek. Pełen obaw jest również dr Paweł Kubicki, ekonomista, adiunkt w Instytucie Gospodarstwa Społecznego SGH w Warszawie. – Nie powinno być tak, że środki na program pochodzą z wprowadzonego na szybko podatku bankowego czy z tzw. podatku od handlu. W obu przypadkach sytuacja może się różnie rozwinąć, a wpływy będą prawdopodobnie mniejsze od zakładanych. Każda stabilna polityka społeczna musi bazować na już istniejących dochodach. Polski nie stać jednocześnie na obniżanie wieku emerytalnego, wprowadzanie darmowych leków dla seniorów i comiesięczne wspieranie rodziców kwotą 500 zł. Dlatego program odbieram bardziej jako spełnianie obietnic wyborczych niż jako rozsądną politykę prorodzinną. Moim zdaniem mało realne jest zakładanie, że co roku będziemy z dodatkowych wpływów znajdowali ponad 20 mld zł, a banki i supermarkety nie przerzucą kosztów nowych podatków na obywateli. Równie mało realny jest skok dzietności jedynie dzięki świadczeniu 500 zł, bez ruszenia wielu innych obszarów – podkreśla Kubicki. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej

6B7Ncv. 106 64 243 449 324 239 104 479 96

500 plus troje dzieci