Bywały też chwile, kiedy ZAZDROŚCIŁAM osobom bez rodziny, bez dzieci, bez partnera. Później przechodziłam przez etap gonitwy (i dopiero teraz powoli z niego wychodzę).
Rekomendowane odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Witam wszystkich, z reguły nie pisze na forach, ale jestem w takiej sytuacji, gdzie nie mam już się do kogo zwrócić. Od pewnego czasu straciłam kontakt z każdym możliwym znajomym. Jedyna przyjaciółka jaka miałam, zostawiła mnie również. Kiedy próbowałam odezwać się do znajomych nikt nie chciał się ze mną spotkać, a tak na prawdę nie wiem co zrobiłam źle, gdyz cale życie byłam otoczona ludźmi i rzadko bywałam w domu. Jedynym powodem jaki widzę, jest to ze wyjechałam na roczna wymianę za granice. Po powrocie okazało się, ze nie mam do kogo wracać. Czuje się okropnie, cale dnie spędzam w łóżku i zatracam się w sobie, nie mam chęci na nic, nie mam żadnej motywacji, jestem bardzo samotna, co przytłacza mnie tak niesamowicie bardzo . Nie mam życia towarzyskiego, w sumie moje życie runęło na każdym szczeblu. Duzo plączę, odechciało mi się żyć. A ciągnie się to tak już ponad pol roku. Nie wiem co dalej z moim życiem, nie widzę żadnego światełka w tunelu... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Aniajok Zgłoś odpowiedź A c porabiasz teraz, uczysz się czy pracujesz ? Może to Ty jesteś wobec znajomych zarozumiała , bo czymś się wyróżniasz od nich ? Może to oni są zazdrośni. Czasami znajomości się rozpadają i czas poszukać nowych przyjaciół. Przyjaciół prawdziwych od serca ma się nie wielu , pozostali to tyko znajomi którzy wiesz mi prędzej czy później pójdą w swoją stronę . Ludzie w szkole tworzą takie grupki , spotykają sie , razem imprezują , wiele rzeczy robią razem i wydaję się wtedy ,że tak będzie do końca zycia . Niestety nic nie może wiecznie trwać i te znajomości szkolne sie rozlecą, każdy pójdzie w swoją stronę . Znajomi zaczną sobie układać życie , będą kolejno zawierać związki małżeńskie, każdy będzie miał swoje życie , swoją pracę i nowych znajomych . stopniowo te znajomości się rozpadają . Tak więc nie przejmuj się , znajdź nowych przyjaciół. Zapisz się na jakieś kursy, wychodź z domu choć by na spacer , może spotkasz miłość swojego życia siedząc w parku na ławeczce czytając ulubioną książkę , albo pijąc kawę w ulubionej kafejce . Głowa do góry , jeśli to nie twoja wina i byłaś w porządku wobec swoich znajomych a oni sie tak zachowują wobec Ciebie to nie byli twoi przyjaciele tylko zwykli znajomi , którzy odchodzą i przychodzą nowi. Nie martw się , poznasz nowych znajomych a może miłośc swojego życia gdzieś czeka na Ciebie za rogiem tylko jeszcze o tym nie wiesz. Pozdrawiam. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Dziękuje za słowa otuchy. Na ta chwile szukam pracy, szkole już skończyłam. Kolejny problem leży w tym, ze zaczęłam wstydzić się wychodzić z domu. Mam wrażenie, ze wszyscy się dziwnie na mnie patrzą i myślą o mnie bardzo źle, jakby wszyscy byli przeciwko. Miałam tak nawet po powrocie, kiedy spotkałam sie zupełnym przypadkiem na ulicy z grupka znajomych, czułam się wśród nich jak wielkie zero, wolałam pójść do domu i dalej się dołować, niż czuć się poniżana. Mam wrażenie jakbym juz nigdzie nie pasowała, jakby to były " za wysokie progi na moje nogi". Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Przez ten rok zmieniło sie tak wiele.. Na początku kiedy myślałam, ze wszystko jest po staremu, zauważyłam, ze dziewczyny zachowują sie inaczej, maja swoich, innych znajomych, nie wtajemniczają mnie w nic, maja swoje życie, do którego nie chcą mnie wpuścić. Kiedyś to ja byłam osoba, która łączyła wszystkich znajomych. Okazało sie, ze po moim wyjeździe wszystko runęło, na ta chwile większość osób jest pokłócona ze sobą i nie odpowiadają mi na ulicy "cześć", a moje dwie najlepsze przyjaciółki (razem sie wychowałam z nimi), które nigdy za sobą nie przepadały, nagle stały sie sobie tak bliskie i do niczego mnie nie potrzebują. Rzeczywistość okazała sie tak brutalna, ze nie wiem co mam dalej robić. Starałam sie tym wszystkim nie przejmować i żyć dalej, ale nie jestem typem samotnika. W samotności czuje sie jak narkoman na głodzie... Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość Kacha001 Zgłoś odpowiedź Wśród ludzi czuje sie bardzo niekomfortowo. Denerwuje sie i tracę głowę podczas najprostszych czynności. Dziwnie sie czuje, gdy ktoś siada kolo mnie w tramwaju (sama do nikogo sie nie dosiadam). Boje sie, ze tracę czas, ze ociekają mi najpiękniejsze chwile życia. Nie mogę patrzeć kiedy widzę ludzi, którzy wciąż coś robią, maja jakieś plany, dobrze sie bawią, spędzają świetnie czas, ponieważ przypominają mi sie wtedy wszystkie chwile, kiedy jeszcze bylo dobrze. Zyje wspomnieniami oraz marzeniami, jakimiś, dziwnymi, wymyślonymi planami, których nigdy nie realizuje. Chciałabym tak wiele zrobić, jednak z każdym dniem mój entuzjazm do życia zanika. Mam wrażenie, ze niedługo nie będę w stanie niczego sie podjąć. Wiem doskonale, ze wielka cześć mnie umarła i staje sie powoli warzywkiem. Nie mogę juz tego dłużej znieść, psychicznie jestem wykończona. Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Gość mailer01 Zgłoś odpowiedź Zauważyłem sprzeczność w tym co piszesz. Z jednej strony nie możesz znieść samotności, a z drugiej źle się czujesz wśród ludzi. Może warto udać się do psychologa i po prostu o tym pogadać? Co do znajomych to zawsze ludzie przychodzą i odchodzą, nie widzę problemu w nawiązaniu nowych znajomości. Teraz prawie każdy ma dostęp do internetu, więc tylko siąść i korzystać :) Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Kacha, niestety ale przez rok zmieniło się wiele w tej chwili Ty możesz być dla nich kimś obcym. Oni się zmienili, Ty się zmieniłaś i ten rok sprawił, że zerwała się między Wami nić, która Was łączyła. To smutne, ale nie da się jej trzymac na siłe zwłaszcza na odległosc, gdy dwie strony na to nie pracują. co możesz zrobić? mysle że możesz porozmawiac szczerze z z tymi koleżankami, powiedziec, że zależy Ci na ich przyjaźni i że czujesz się odepchnięta pomimo, że nic złego tak naprawdę nie zrobiłaś. Zobaczysz co odpowiedza. Może da im to do myślenia i faktycznie zechca dac Waszej przyjaźni szansę na ponowny rozwój, aby się spotykać i próbowac to budować. jeśli nie, wg mnie pozostaje po prostu odpuścić i poszukac nowych znajomych. Nie zamykaj się w domu bo zgorzkniejesz i po co? Za stratą przyjaźni, która jak widać szczera nie była? Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Zgłoś odpowiedź Witam serdecznie, Kacha, a czy gdy byłaś za granicą utrzymywałaś kontakt ze swoimi znajomymi? Wydaje mi się, że tuż po powrocie Ty sama zaczęłaś czuć się obco nie tylko wśród znajomych, ale również wśród otaczającej Cię rzeczywistości i to spowodowało, że zaczęłaś żyć na uboczu. Gdy wyjechałaś życie dla Twoich znajomych nie zatrzymało się, tylko dalej trwało i masz poczucie, że wiele straciłaś nie uczestnicząc w nim. Ale możesz to jeszcze nadrobić. Nie unikaj kontaktu z ludźmi. Tak jak pisali Przedmówcy spróbuj zdobyć się na szczerość i opowiedzieć swoim znajomym, o tym jakie uczucia pojawiły się w Tobie pod wpływem zmian, które zastałaś. Pozdrawiam Cytuj Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Życie uczuciowe ; Małżeństwo bez dzieci. moim zdaniem malzenstwa bez dzieci, jesli oboje teg o chca to sa bardzo sczesliwe. jesli chca miec dzieci a nie moga to jednak rozowo nie jest Oto czym kończy się życie bez ślubu! Rafał przed laty mówił, że tylko miłość się liczy, że żaden urzędnik nie będzie mu zaglądał pod kołdrę, że do szczęścia nie jest mu potrzebna papierologia. Wierzył w to, kiedy związał się z Kasią - piękną, mądrą i zaradną. Po latach okaże się, że o ile ona była zaradna, to on naiwny - tak o sobie mówi. Chociaż wszyscy naokoło się rozwodzą, Rafał myślał, że oni zawsze będą razem. Ale po 15 latach wspólnego życia, ukochana wystawiła mu walizkę za drzwi. - Okazało się wtedy, że cały mój życiowy dorobek to ta jedna walizka i kilkanaście tysięcy złotych oszczędności na koncie. A przecież bardzo dobrze zarabiam. Myślałem sobie, jak mogłem do tego dopuścić, żeby w wieku 40 lat zostać bez własnego mieszkania, z kilkoma ciuchami i perspektywą zaczynania wszystkiego od nowa - mówi Rafał. Kiedy poznali się Kasia miała 25 lat. Właśnie kupiła mieszkanie w samym centrum Warszawy, piękne, duże, wysokie. Zamieszkał u niej, swoją kawalerkę na początku wynajmował, ale miał dość użerania się z lokatorami, więc w końcu ją sprzedał. Część pieniędzy przeznaczył na remont wspólnego mieszkania, a właściwie Kasi mieszkania, choć wtedy jeszcze myślał, że jest ono wspólne. Kupił nowe meble, wyposażenie. Za część pieniędzy wybrali się w podróż do Brazylii, a za rok do Nowego Jorku. Lubili podróżować. A na to były potrzebne pieniądze. Kasia spłacała wysoki kredyt za mieszkanie, więc żyli za jego pensję. Twoje to, co na papierze Kilka lat temu zauważył, że co innego jest dla niego ważne. Chciał spokoju, proponował, żeby sprzedali mieszkanie i kupili dom za miastem. Ona ciągle miała nowe pomysły na życie i nie zamierzała zwolnić tempa. Ostatnie wakacje przed rozstaniem spędziła z przyjaciółką, wybrały się do Włoch, a on wyjechał na wieś do rodziców. Po powrocie Kaśka stwierdziła, że oboje chyba widzą, że ich drogi się rozeszły. Prosił, żeby dała jeszcze jedną szansę. Zgodziła się. Nadal mieszkali razem. Kłócili się, chociaż wcześniej w ogóle na siebie nie krzyczeli. Po jednej z awantur usłyszał, że ma się wyprowadzić, że ona wychodzi na dwie godziny, a jak wróci, chce być sama. - Pomyślałem, że wyjdę, a jak ona ochłonie, to może jeszcze będzie dobrze. Zabrałem tylko ciuchy i kosmetyki. Nie było dobrze. Zostawiłem wiele lat mojej pracy. Wyremontowałem to mieszkanie, utrzymałem nas, bo Kaśkę zżerał kredyt. I zostałem z niczym. Uświadomiłem sobie, że ona ma w ręku wszystkie asy - mówi Rafał. Twarde prawo, ale prawo Rafał od prawnika, usłyszał, że może domagać się zwrotu pieniędzy włożonych w remont mieszkania, ale musi pokazać faktury na swoje nazwisko. Zgodnie z literą prawa ani przeprowadzenie remontu, ani wspólne zamieszkiwanie, ani nawet łożenie na owe mieszkanie, nie są podstawą do nabycia praw współwłasności. O tym Rafał nie pomyślał. Po kilku tygodniach poszedł zabrać swój sprzęt, jest audiofilem, więc kupił dobry wzmacniać i kolumny. Ale zamki w drzwiach były już wymienione. Zadzwonił, żeby mu oddała chociaż część rzeczy, a ona na to, że wiele lat żył w jej mieszkaniu, to powinien wykazać odrobinę wdzięczności. Chciał, żeby oddała płyty, ale ona stwierdziła, że należą do niej. Napisała SMS-a, że jak będzie ją nachodził, to wezwie policję. - Gdybyśmy byli małżeństwem, to mógłbym walczyć o podział majątku, a tak nie miałem absolutnie żadnych praw. Wyszedłem na kompletnego głupka. Mam mieszkanie tylko dzięki temu, że rodzice sprzedali gospodarstwo po dziadkach. Serce mi pękało, kiedy pomyślałem, że nie będę mógł już tam pojechać. Dziś już moje motto życiowe nie brzmi "miłość jest cierpliwa, nie unosi się gniewem, nie szuka swego", ale "kochajmy się jak bracia, a liczmy jak Żydzi". Frajerem można być tylko raz w życiu - mówi Rafał. I póki śmierć nas nie rozdzieli Rafała doskonale mogłaby zrozumieć Weronika. Ona też została z jedną walizką i dzieckiem na ręku. Ona też mówiła, że tylko miłość się liczy, że wiele par żyje w związkach partnerskich i są szczęśliwi. Nie była wielką przeciwniczką wesel. Ślubu z Szymonem nie mieli, bo jego rodzice sprzeciwiali się temu małżeństwu. Nie chcieli wesela na którym będzie tylko jej rodzina. Tak jak jego rodzice nie chcieli zrozumieć, że nie dla Weroniki zostawił pierwszą żonę, tak teraz obwiniali ją o rozpad małżeństwa swojego syna, nazywali Kochanicą, nawet kiedy urodziła się córeczka. Po rozwodzie i podziale majątku kupił mieszkanie, w którym zamieszkała ich rodzina. - Od początku urządzaliśmy je razem. Wzięłam kredyt, żeby je wykończyć - 100 tys. złotych. Do dziś go spłacam. Teraz marzę, żeby mieć chociaż połowę tej kwoty - mówi Weronika. Samochód również był na jej partnera, bo to on głównie prowadził. Działkę nad morzem kupili wspólnie. Akt własności był na oboje. I to jedna rzecz jaka została z ich wspólnego majątku po śmierci Rafała. Dzięki temu mogła... spłacić swoją niedoszłą teściową. - Razem byliśmy ponad 10 lat. Nasze życie niczym nie różniło się od życia przeciętnej rodziny. Pracowaliśmy, wychowywaliśmy dziecko. Mówiliśmy nawet o tym, żeby wziąć cichy ślub cywilny, tylko my i świadkowie. Nie zdążyliśmy. Szymon zginął w wypadku samochodowym - mówi Weronika. Kochanica nie ma głosu Pogrzeb postanowiła zorganizować matka i była żona, chociaż Weronika zapewniała, że poradzi sobie. Na pogrzebie nie rozmawiały z nią, kondolencje złożyli tylko ich wspólni przyjaciele i jej rodzina. Weronika nie poszła nawet na pożegnalny obiad. Bolało, bo przecież Julka to ich wnuczka. Wróciła do swojego domu, gdzie wszystko przypominało jej Rafała. Tutaj czuła się bezpiecznie. Ale po trzech tygodniach od pogrzebu odstała pismo od prawnika niedoszłej teściowej, która żądała, żeby wyprowadziła się z domu jej syna. - Zbaraniałam. Myślałam, że to nieprawda, że ona nie może mi tego zrobić. Próbowałam rozmawiać, ale się nie dało. Nie wiem, skąd znalazłam wtedy siłę, żeby iść z nią na wojnę - mówi Weronika. Weronika wysądziła część ich wspólnego majątku, który należał się córce, bo w świetle prawa Weronice nie należało się nic. Teściowa próbowała udowodnić, że dziecko nie jest Szymona. Proces trwał dwa lata. Weronika była wykończona. Sprzedała swoją i córki część działki nad morzem, zaciągnęła kredyt na 30 lat. Dzięki temu może teściowej spłacić mieszkanie, z którego nie chce się wyprowadzać, bo to ich dom. - Szymon w grobie się przewraca, jak widzi, co wyprawia jego matka. Mam ogromny żal do jego rodziców. Ale też i do siebie - za brak wyobraźni. Przecież to wszystko można było uregulować na wypadek śmierci. Ale czy zdrowym młodym ludziom, którzy się kochają, chce się o tym myśleć? Żałuję, że nie zalegalizowaliśmy tego związku chociaż w USC. Dzisiaj wiem jedno, związki partnerskie dobre są dla młodych ludzi, którzy jeszcze chcą się bawić, ale nie dla rodziny, która buduje wspólną przyszłość i wspólny majątek - mówi Weronika. Napisano Październik 22, 2013. W sobotę dowiedziałam się że mam podejrzenie raka tarczycy pęcherzykowatego typu oksyfilnego. Mam dopiero 30 lat małe dziecko zaczęłam żyć i tu nagle taka Postów: 292 151 hej hej ja jestem zawsze, fajnie ze do nas dolaczylas jak widzisz przechodzilysmy prawie wszystko i stwierdzilysmy ze szkoda sie zamartwiac i tracic czas na liszenie, na lekarzy , badania i proby i rozterki dlatego biezemy sie do zycia na nowo bez dziecka liczymy jednak ze sie pojawi w ktoryms momencie i bedziemy bardzo szczesliwe pozdrowionka Postów: 1826 1165 Cześć dziewczyny, ja pomalutku bo pomalutku przywykam do takiego stanu rzeczy. Tylko na tę chwię nie wiem czym da się zastąpić dzieci w życiu? Da się? Nie da się. Nie mam pomysłu na siebie. Wszystko straciło jakiś ustalony porządek. Może kiedyś ICSI: Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. Postów: 3207 1962 Ja też szukam pomysłu na życie ale jak do tej pory to nic mi dogłowy nie przychodzi... a po za tym otoczenie, głupie podteksty, gapiące spojrzenia na brzuch itp. nie ułatwiają znalezienia sposobu na życie tylko z mężem. 7 lat walki o Ciebie Kruszynko... (*) Aniołek Madzia 7 tc luty 2020 - w moim sercu pozostaniesz na zawsze Postów: 292 151 hej hej jak tam dziewczyny co nowego jak wiecie nadal mam mysl napisac ksiazke o tych wszytskich naszych problemach sprawach itd. chce rowniez napisac o tych fajnych sytuacjach jak sie pierwszy raz zakochalysmy jak mialysmy pelny brzuch motyli jak wszytsko bylo fajne bo mialysmy rozowe okulary na nosie jestem o jeden malutki krok do przyodu w tych moich potrzynaniach zalozylam bloga haaaa jak cos w nim konkretnego zanotuje to dam wam znac jesli macie pomysly to piszcie razem napewno damy rade milego weekendu Lena83 lubi tę wiadomość Ve Koleżanka Postów: 36 10 hej, hej, hej jakiś czas mnie nie było; cały czas praca i praca, ale wiecie co Wam powiem to pierwszy miesiąc, kiedy nie lamentuje, nie płaczę, nie liczę dni płodnych nareszcie się udało wyrzucić z głowy męczące mnie i dręczące myśli o ciąży czuję się świetnie, mam nadzieję, że to nie stan chwilowy myślę, że podjęcie decyzji o zaprzestaniu starań wyjdzie mi na dobre - już pomału w depresję wpadałam i nerwicy nabawiłam. teraz czuję, że żyję 4 lata ciągłych stresów nie wyszło mi na dobre, teraz z tym koniec, co ma być to będzie buziaki dziewczyny kochane :* Lena83 lubi tę wiadomość Postów: 1826 1165 Hejka dziewczyny? Możee tymczaosowy temat to święta? Pierniczki, ręcznie robione kartki? Może jakiś wolontariat? Może kiedyś ICSI: Niech nasza droga będzie wspólna. Niech nasza modlitwa będzie pokorna. Niech nasza miłość będzie potężna. Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać. Postów: 104 38 Hej, jestem tu nowa, ale zajrzałam tak przy okazji, ten temat mnie bardzo zainteresował. Wiem, ze cieżko mowić komuś żeby nadal wierzył po tak długim czasu starań. Cos mi sie przypomniało. Ostatnio siedząc w poczekalni u swojego lekarza, siadła koło mnie Pani tak na oko 40 lat. Po kilku minutach doszedł do niej jej mąż i malutkie dziecko, to nic nie mowię ale zerkam bo bobas super i myśle ze młoda babcia. I w tym momencie pada "mama" , no to aż mi sie uśmiech nasunął na buzie. Mąż wyszedł a ona sama zagadala. Miała 27 lat jak zaczęli sie starać o dziecko, rok dwa nic, głupie pytania rodziny itp. 4 lata pózniej złożyli wniosek o adopcje, obydwoje dobrze usytuowani, dziadki na początku gadali ze to głupota itp. Najpierw adoptowali 1 dziecko, kilka lat pózniej 2. W wieku 42 lat zaszła w ciąże.... Bez żadnych środków mimo ze lekarze nie dawali im żadnych szans. Mówiła ze dopiero jak była w 3 misiacu to uwierzyła Oby Bozia nas wszystkie takimi małymi cudami obdarzyła!! Takie historie dodają skrzydeł !!! AgaL, kasza lubią tę wiadomość Postów: 292 151 O jej minelo tak duzo czasu , ksiazki nie napisalam, ale za to zaszlam w ciaze-niemniej jednak chetnie wyslucham i po möge kazdej z was ktora szuka wsparcia, wyrozumienia i rady . Piszcie razem jest fatwiej Ania_84, Lanusia93, mysza89, AgaL, kasza lubią tę wiadomość Postów: 145 31 odpuściłaś starania czy wspierałaś się terapią? avera27 Będzie córeczka - r. - Liwia Postów: 885 866 to ja się dołącze jeśli można osiągnąc dno starając sie to ja je osiągnełam poddaje się ,klinika invicta wrocław zabiła mnie psychicznie ...nie mam sił ... Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 października 2015, 20:59 mysza89 Leczenie od 2012 roku ,stymulacja clo 8 cykli ciąża biochemiczna 11 . . clo 6 cykli bez rezultatu, maj 2015 kwalifikacja, @ -zaczynamy anty start stymulacji -Menopur +gonapeptyl, pick up,ET blastusi 4BB crio 4 BB luty-3BC:( Istna fabryka prawda? Czy inne wrażenie odniosłaś? Byłam tam raz, raczej nie zachęciło mnie. Postów: 2474 1509 Alicja83 wrote: od maja 2012 roku staram sie o ciaze, przeszlam szereg badania, wizyt i prob z klomifenem i nic, ponad dwa lata czytalam i liczylam i mialam nadzieje teraz tez chce czytac liczyc i miec nadzieje odpuszczam bo boje sie ze przegram psychicznie wlasne zycie a przeciez jest takie fajne, mam meza, prace, dom, moge spac ile che, podrozowac gdzie i kiedy chce, jesli macie ochote podzielic sie myslami jak wrocic do zycia i przestac myslec o wyjkresa dniach plodnych i nie plodnych wymowkach w pracy wobec wizyt u lekarza to piszcie zycie bez dziecka jest inne ale rownie wazne i zabawne, musimy sie tylko inaczej zorganizowac Alicjo, wiedz ze inni maja gorzej, ja niedawno bylam szczesliwa mialam marzenia, a teraz zostaly mi tylko wspomnienia... zyje z godziny na godzine, z dnia na dzien swoja historie mam w pamietniku mój kochany aniołek Ksawierek 20tc [*] polimorfizm heterozygota MTHFR Postów: 76 13 Piękny wątek! Dlaczego nikt go nie kontynuuje? Autorka w końcu ma upragnione potomstwo Ja bym chętnie poznała historie kobiet, które chciały, a nie mogły i czemuś innemu poświęciły życie. Przez 25 lat wszystko co robiłam i kierunek w jakim się rozwijałam były napędzane przez myśl o dużej rodzinie... Potem przez 5 lat czas jakby się zatrzymał, w oczekiwaniu, ciągle na wdechu. Na czym mogę się skupić? Nauka, samorozwój, fajnie, ale samo w sobie jakieś takie płytkie i bez sensu... Może dla odmiany powinnam się skupić na mężu i zrobić go pępkiem mojego świata? Znacie może jakieś blogi, felietony inspirujące do życia bezpłodnie? Ciekawe co robiła biblijna Rachela zanim jej się udało? Przynajmniej miała dzieci swojej siostry do bawienia... meh... no wisielczy humor mam. niedoczynność Hashimoto, PCOS, IO '85, starania od września 2011... Krynica Forum 2022. Krynica Forum 2023. Rynek nieruchomości - INPON 2023 które świadomie decydują się na życie bez dzieci. I takie mówienie, że jest z nimi coś nie tak, jest nie fair